JUESEJ

lt:pgt:Bogdan Frymorgen przyzwyczaił nas do podróżowania po nieoczywistych krainach. lt:brgt:Tym razem kupił bilet do Ameryki, a sam przewrotny tytuł książki Juesej sugeruje, że nie będzie to wycieczka turystyczna. lt:brgt:To bardzo subiektywna opowieść, w której czytelnik może usiąść w bagażu pielgrzyma i przyglądać się jego myślom. Miejsca odwiedzane przez autora w Stanach Zjednoczonych mieszają się z jego refleksjami. Bohaterami są ludzie i przedmioty. lt:brgt:Scenografię tworzy historia. Zapiski Frymorgena byłyby niepełne bez ukochanego przez niego Jana Sebastiana Bacha to znak wodny jego literatury. Ale pojawiają się w nich także inne lejtmotywy. W Juesej autor tradycyjnie nie bierze jeńców. lt:brgt:Nie toczy też niepotrzebnych bitew i nie wyważa otwartych drzwi. lt:brgt:Oto Europejczyk wpada w ramiona Ameryki i ostrożnie się do niej przytula. Krótki to uścisk, ale wart doświadczenia.lt:/pgt: