Rękopisy nie płoną

warszawa_lata_40

Umilają nam czas, są jak przyjaciele, dostarczają wiedzy – książki pełnią takie funkcje, jakie sami im nadamy. Jednak na tę być może najważniejszą nie mamy żadnego wpływu.

Kiedy 17 stycznia 1945 roku oddziały 1. Armii Wojska Polskiego wkraczały do lewobrzeżnej Warszawy, zastały morze gruzów, efekt rozpoczętego przez Niemców we wrześniu 1939 roku pięcioletniego procesu niszczenia miasta. Najpierw w wyniku wojennej furii, a po upadku Powstania Warszawskiego z planem nie mającym równego w dziejach świata zgładzono pałace, ulice, place, skwery, ławki, latarnie, domy, biblioteki, muzea i archiwa, a w nich dorobek dziesiątków pokoleń. Stoły, szafy, garnitury, żyrandole, obrazy, dywany, dokumenty i książki – ogromną ich część spotkał los ostateczny.

warszawa_krakowskie_przedmiescie
Żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, w tle ruiny kościoła św. Krzyża, styczeń 1945 roku.

Stąpam po (…) popiele”
Wśród nich znalazły się między innymi prywatne zbiory Wacława Borowego, zgromadzone w mieszkaniu w „domu profesorów” na ulicy Brzozowej 12 na Starym Mieście. W swoim dzienniku pod datą 29 stycznia 1945 roku zapisał:

„Do dawnego mieszkania Włodków dostajemy się od dołu, okólną drogą – przez Mostową i Bugaj. Ciągle trzeba się wspinać na usypiska gruzów i ostrożnie schodzić z nich w dół. Cały dom na Brzozowej 12 jest jednym pogorzeliskiem. Stąpam po białym i sypkim popiele własnych książek”.

Z kolei Tadeusz Mikulski, tak jak i Borowy historyk literatury, wspominał, że gdy „bibliotekarze warszawscy zeszli do piwnic [Biblioteki] Krasińskich [przy ul. Okólnik], przesuwali mozolnie nogi w sypkim popiele. (…) To już nie była >>garść popiołu<<, jak w tytule książeczki poetyckiej Mariana Piechala (…). Były to sześcienne kwadraty popiołu (…), sypkie kopczyki polskiej twórczości wszystkich czasów i wszystkich wymiarów”.

350 tysięcy
Wykaz strat, choć i tak przerażający, byłby jeszcze straszniejszy gdyby nie ludzie gotowi ryzykować własnym życiem, aby ocalić jak najwięcej zabytków polskiej kultury, sztuki i nauki. Dzięki zabiegom grupy naukowców, na czele ze Stanisławem Lorentzem, dyrektorem Muzeum Narodowego, udało się bowiem od Niemców uzyskać pozwolenie na zabranie z bibliotek, muzeów i archiwów 100 tysięcy tomów. Mieli na to wszystko dwa tygodnie. Jednak już początek ich pracy uświadomił im przed jak dramatycznym stoją wyborem.

sztuka_i_krewPewnego dnia trafili na Krakowskie Przedmieście. Niemiecka ciężarówka zatrzymała się przed bramą główną Uniwersytetu Warszawskiego. Wszyscy wysiedli i ruszyli w stronę gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej. Robert Jarocki w poruszającym reportażu historycznym Sztuka i krew pisał:

„Jedno z wnętrz wielkiego magazynu (…). Obecni: profesor Borowy, docent Jabłoński, doktor Korzeniewski, doktor Makowiecki.
Jabłoński, przygnębiony: – Ręce opadają. Co ratować? Możemy najwyżej ocalić pięćdziesiąt tysięcy [zgromadzone tam zbiory liczyły około miliona woluminów – SP], a jeśli Niemcy przedłużą nasz pobyt i przechytrzymy ich, no to powiedzmy sto. Reszta na zagładę!…
Bohdan Korzeniewski, z naciskiem, patrząc w oczy profesorowi Borowemu: – Pan profesor zna Bibliotekę do dna, wartość książek, miejsce każdej z nich w hierarchii kultury.
Profesor Borowy, broniąc się gestem, jakby chciał odsunąć, odepchnąć znaczenie tych słów: – Ależ panie doktorze! – Patrzy ironicznie na młodszych kolegów, dodając cicho: – Mam decydować, biorę to, a tamto na zniszczenie?!
Witold Jabłoński: – Milion książek na spalenie?!”

warszawa_architektaW końcu ustalili, co i w jakiej kolejności uratować. Dalej musieli już tylko załadować to do skrzyń, oznaczyć, część zamurować, część oddać Niemcom z nadzieją, że po wojnie uda się odzyskać. Dzięki nadludzkiemu wysiłkowi podejmowanemu na terenie całego miasta zdołali zamiast 100 tysięcy uratować aż 350 tysięcy książek, gazet, encyklopedii, atlasów…

***

Niedługo później rozpoczęła się odbudowa Warszawy. Dom po domu, cegła po cegle, przywracano życie Warszawie. Dzisiaj przebieg tych prac możemy poznać dzięki zapiskom ówczesnego prezydenta miasta, Mariana Spychalskiego, czy też dzięki znakomitym albumom wydawnictwa Bosz, prezentującym rozwój stolicy przez kolejne dekady. Ale jak stwierdził Jarosław Iwaszkiewicz „akcja pruszkowska” „to już był początek odbudowy Warszawy”. Bowiem jak zauważa Earl Heavens, amerykański badacz i bibliofil, książki „to spoiwa między nami a przeszłością. Tracimy bliskich, tracimy domy, całe miasta, cywilizacje, ale ich ślady pozostają w książkach”.

Jak u Bułhakowa, rękopisy nie płoną. Jednak żeby tak się stało potrzebują nas – tak jak my potrzebujemy ich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Required fields are marked *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>