Prus arcywarszawski

prus_witkacy

Choć nie urodził się w Warszawie, związał z nią swoje życie, pracę i legendę. Legendę, zgodnie z którą miasto z syreną w herbie nie miało w swojej historii wybitniejszego pisarza.

„Zaczęło się 1 sierpnia, o godzinie 5 po południu, przed chwilą, przed kilkoma minutami. Po upływie dwu miesięcy nie było już wielkiego miasta”, pisał w 1946 roku Tadeusz Mikulski, historyk literatury, w poruszającym szkicu o Warszawie, której zagładę widział na własne oczy. Czytamy więc w Popiele o zamordowanym mieście Zygmunta III Wazy i Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ale jest i Śródmieście, miasto Bolesława Prusa, gdzie „ugodzone trafnie padały domy mieszczańskie na Nowym Świecie, Marszałkowskiej, Kruczej, odsłaniając wiązania stropów i anatomię klatek schodowych. (…) Któż odbuduje dom, pod którym stawał tylekroć stary Rzecki, wierny subiekt zbankrutowanej firmy?”

Spacerkiem do pracy
lalka_znakMikulski w stawianiu Prusa w jednym szeregu z Zygmuntem III i Stanisławem Augustem, władcami, którzy znacząco zapisali się w dziejach miasta, nie przesadził zdaje się ani odrobinę. Był bowiem autor Lalki człowiekiem, który zdawał się w jedno zlewać z Warszawą. Powieści osadzone w realiach warszawskich, ale przede wszystkim pisane przez długie lata dla „Kuriera Warszawskiego” Kroniki, w których regularnie wykazywał głęboką troskę o najróżniejsze sprawy miasta, od sytuacji kobiet, przez wygląd bulwarów nadwiślanych, a na problemach ze spłatą długów, jakie mieli najbiedniejsi mieszkańcy, skończywszy.

Materiały do kolejnych tekstów brał często z własnych obserwacji, poczynionych m.in. w czasie spacerów. Bo choć Warszawa w jego czasach posiadała już omnibusy konne, płatne pięć kopiejek za kurs, to jednak wolał Aleksander Głowacki, tak bowiem naprawdę nazywał się twórca Faraona, skorzystać z własnych nóg. Wychodził więc z domu przy ulicy Kruczej 13 i ruszał, opierając się na swoim „kosturku”. Kiedy zmierzał do redakcji „Kuriera…” unikał skrótów. Jak pisała Karolina Beylin, „mógł co prawda obrać sobie krótszą drogę z Alei Jerozolimskich przez plac Warecki, tereny Szpitala Dzieciątka Jezus i Mazowiecką do Ogrodu Saskiego, a potem Niecałą do Wierzbowej, ale nie lubił owych szpitalnych murów i ogrodów otaczających pawilony, wolał widoki ulic miasta”.

faraonSzedł więc do Nowego Światu i dalej, do Krakowskiego Przedmieścia. Mijał sklepy, ludzi, zapamiętywał scenki-tematy. Czasem zatrzymywał się, np. na Nowym Świecie 62, gdzie w kamienicy „Pod Turkiem” w sklepie należącym do Stanisława Winiarskiego „zastanawiał się chwilę, czy nie wstąpić i nie kupić dla Taciuni flakonika perfum, a dla siebie papieru do pisania, ale spojrzał na zegarek, pomyślał, że już na niego czekają, i poszedł dalej. Sprawdził jeszcze godzinę na zegarze wywieszonym przed sklepem zegarmistrza Władysława Grabau, w byłym pałacu hr. Zamoyskiego na Nowym Świecie 67, i mimo że się spieszył, nie powstrzymał się od obejrzenia wystaw w mijanych księgarniach Heinricha na Krakowskim Przedmieściu 7 i Franciszka Zabłockiego w sąsiednim domu, pod numerem 5, na rogu ul. Hr. Berga”.

Serce serc
emancypantkiPo dotarciu na miejsce, do redakcji, jedną z pierwszych rzeczy, jakie robił Głowacki vel Prus, była gra z redaktorem Szymanowskim w szachy. „Partyjki (…) niezmiennie rozgrywano od lat pięciu i zarówno pan Aleksander, jak pan Wacław nie wyobrażali sobie bez nich kontaktów redakcyjnych”.

Wszystko to dobiegło końca 19 maja 1912 roku, w dniu śmierci Prusa. Wiadomości o jego odejściu szybko rozeszła się po całym mieście. Zawiązano Komitet Pogrzebowy Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy, na którego czele stanął Henryk Sienkiewicz. „Przyjaciele przypominali – pisała Karolina Beylin – że Prus mawiał często, iż chce mieć najskromniejszy pogrzeb, bez żadnej pompy”. Stało się jednak inaczej. Nie dlatego, że ktoś postanowił zrobić autorowi Emancypantek na złość. Wręcz odwrotnie – wszyscy chcieli go pożegnać.

prus_sledztwo„Na trasie pogrzebu, w którym kroczyły setki tysięcy ludzi, wszystkie sklepy były zamknięte, wszystkie latarnie spowite kirem, zapalone, ruch tramwajowy wstrzymano. Przed trumną kroczył ks. biskup Szlagowski w asyście 46 księży oraz szły czwórkami pensje żeńskie i gimnazja męskie, ochrony dziecięce, aktorzy teatrów warszawskich, stowarzyszenia kulturalne. Za trumną rodzina, delegaci stowarzyszeń”. Cały pogrzeb trwał pięć godzin. Ciało Bolesława Prusa spoczęło w marmurowym mauzoleum zaprojektowanym przez Stanisława Jackowskiego. Proste i wzruszające, tak przez postać dziecka przytulającego się do grobowca, jak i przez wyryty u góry napis: „Serce serc”.

I choć Głowacki odszedł, to jego Warszawa, wbrew temu co pisał Mikulski, nie zniknęła. Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat odbudowano, książki są dalej czytane, czego dowodzą kolejne wydania Lalki, w ostatnich latach przetłumaczonej m.in. na holenderski i esperanto, zaś pamięć o samym Prusie zdaje się trwać. I wydaje się, że dzięki książkom takim jak Prus. Śledztwo biograficzne Moniki Piątkowskiej trwać będzie dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Required fields are marked *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>