Kto da więcej? O księgozbiorach

imie_rozy

Niewiele rzeczy na świecie sprawia równie wielką przyjemność co książka. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje jeszcze więcej książek.

Według ostatniego raportu o stanie czytelnictwa w Polsce aż 22% gospodarstw domowych pozbawionych jest choćby jednej książki. W większości przypadków (64%) zbiory zamykają się w liczbie 50 tomów, zaś więcej jak 500 egzemplarzy ma zaledwie 2% domów. I choć liczby o niczym nie świadczą, można w końcu nie posiadać choćby jednego tytuły, a regularnie czytać książki wypożyczane np. z biblioteki, to jednak skłaniają do zastanowienia się – co to znaczy mieć dużo książek oraz co ich posiadanie może nam dać.

Każdy zapewne chociaż raz, no dobrze, co najmniej parę razy w życiu zetknął się z książką, uściślijmy – z powieścią, w której bohater albo bohaterowie trafiają do gigantycznej biblioteki, w której regały z równo poukładanymi tomami zdają się ciągnąć w nieskończoność. Od tych najbardziej monumentalnych poczynając, jak w Imieniu róży Umberto Eco, czy w mającej już dwadzieścia lat serii o Harrym Potterze, gdzie mury biblioteki Hogwartu kryją niejedną tajemnicę, a na tych mniejszych, bardziej kameralnych kończąc, jak w Cieniu wiatru Carlosa Ruiza Zafona albo w znakomitej powieści dla młodzieży autorstwa Denisa Guedji, Twierdzenie papugi.

lagerfeldWszystkie one zdawały się obiecywać niezrównane przygody. W końcu skoro jedna książka jest w stanie oderwać nas od rzeczywistości, to jaką moc mają tysiące ich? Gdyby ktoś szukał odpowiedzi na to pytanie, poszukać jej może u Karla Lagerfelda. Ten niemiecki projektant mody, artysta, fotograf, jest właścicielem jednego z największych prywatnych księgozbiorów na świecie. Według listy krążącej od jakiegoś czasu po sieci posiada, uwaga, około trzystu tysięcy tomów! Po angielsku, niemiecku, francusku, włosku… „Dzisiaj zbieram tylko książki – mówi. – Nie mam miejsca już na nic innego”. Żeby zmieścić wszystkie w jednym domu nie układa ich w tradycyjny sposób, jedna obok drugiej, ale jedną na drugiej. Metoda, choć wymaga zdejmowania z półek całych stosów nawet wtedy, kiedy sięgamy tylko po jeden tytuł, pozwala zaoszczędzić sporo miejsca.

Kolejni na liście, w tym m.in. George Lucas i Jay Walker, amerykański wynalazca i przedsiębiorca, razem nie posiadają nawet jednej trzeciej tego co Lagerfeld. Pomimo tego ich liczące ponad 20 tys. egzemplarzy zbiory muszą robić wrażenie. Dalej znajdziemy m.in. Ernesta Hemingwaya z 9 tys. tytułów czy Thomasa Jeffersona z 6,5 tys. książek.

Wykaz jest rzecz jasna mocno niepełny, żeby nie powiedzieć, że pobieżny i robiony na kolanie. Brakuje w nim chociażby Umberto Eco z jego 30 tys. dzieł. Co warto zapamiętać, to to, że Eco nie miał problemu z przyznaniem, że większości posiadanych prac nie przeczytał. Jego prywatne zbiory były dla niego laboratorium, narzędziem badawczym. Zamiast kursować między biblioteką uniwersytecką, a domem, przechadzał się między własnymi półkami. Między półkami, na których regularnie odnajdywał tytuły, o których istnieniu podobno nie miał pojęcia.

cien_wiatruJest jednak na tej liście coś, co zwraca uwagę. Pierwsze miejsca zajmują osoby albo ciągle żyjące, albo zmarłe stosunkowo niedawno (Michael Jackson). Żyjący te 70, 80, 100 i więcej lat temu zajmują dalsze pozycje, ze zdecydowanie „gorszymi” wynikami. Oczywiście nie oznacza to, że taki Karol Darwin mniej lubił książki od Lagerfelda. Dzisiaj zwyczajnie więcej się wydaje, plus – mamy do dyspozycji ogromny dorobek poprzednich pokoleń. Co za tym idzie jesteśmy wręcz zasypani dziełami mniej i bardziej wartymi uwagi. Wyłowienie w tym wszystkim tego, co nas interesuje, co nas w jakiś sposób rozwinie, wymaga niejednokrotnie niemałych nakładów pracy, z którą w XIX czy na początku XX wieku radzono sobie o wiele szybciej.

Jest na to jednak pewne rozwiązanie – kupować, kupować i kupować. Żeby mieć i żeby móc sięgnąć po to za rok, czy za dziesięć lat. Nie musi to być coś, co nas bezpośrednio pociąga, ale również coś, co dopiero może zwrócić na siebie naszą uwagę. Jak bowiem mawiał Witold Kula, znakomity polski historyk, czasem warto sięgnąć po coś pozornie mało ciekawego. Może przypadkiem trafimy na dzieło wybitne, a jeśli nie – to przynajmniej zyskamy nową perspektywę. Tak więc powiększajcie swoje księgozbiory. Lagerfelda najpewniej nie dogonicie, ale może chociaż Hemingwaya.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Required fields are marked *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>