W oczekiwaniu na Nike. Język i pamięć Marka Bieńczyka

Tworki

Laureatem najważniejszej polskiej nagrody literackiej został cztery lata temu. Mimo to do dzisiaj pozostaje nieznany szerszej publiczności.

Marek Bieńczyk, urodzony w 1956 r. w Milanówku, jest człowiekiem bez cienia wątpliwości niezwykłym. Ujmujący w kontakcie bezpośrednim, imponuje swobodą poruszania się pomiędzy licznymi gatunkami literatury. Jako historyk literatury, pisarz, eseista, tłumacz Milana Kundery, Emila Ciorana i Rolanda Barthes’a czy w końcu enolog, regularnie musi zmieniać rytm, słownictwo, konstrukcję tekstu. Pomimo tego za każdym razem czyta się go znakomicie.

Pływanie wśród słów
W dużej mierze zawdzięcza to językowi, do którego przywiązuje szczególną wagę. Choć jak sam stwierdza we wstępie do Książki twarzy, zbioru esejów, za który w 2012 r. otrzymał Nike, „słowa przychodzą, jak chcą, zapełniają dzień kapryśnie, przelewają się na ekran według rytmu, który nie w pełni umiem pojąć (…)”.

Jablko_stopyPomimo tego jego teksty czyta się z dużą swobodą. Wręcz płynie się po nich. I bez znaczenia jest, czy chodzi tutaj o poważne teksty wyrosłe z naukowych zainteresowań autora, jak Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty, lżejsze, choć ciągle wymagające od czytelnika Jabłko Olgi, stopy Dawida, Terminal, powieść przypominającą monolog, czy też o Nussi i coś więcej, przepiękną bajkę dla każdego. Za każdym razem mamy wrażenie, jakby autor siedział obok nas, snując swoją opowieść.

O rozpadzie języka
Prawdziwe mistrzostwo osiągnął w Tworkach. Powieść, nominowana do Nike w 2000 r., nagrodzona w tym samym roku Nagrodą Literacką im. Władysława Reymonta, a w 1999 r. Paszportem „Polityki”, przenosi nas w czasy drugiej wojny światowej. W okupowanej Warszawie mieszka Jurek. Ma 20 lat, niedawno zdał maturę, zaczął studia, szuka pracy. Szybko ją znajduje. To spokojna posada w biurze zakładu dla psychicznie i nerwowo chorych w podwarszawskich Tworkach.

Gdy naokoło narasta chaos, tutaj, gdzie w normalnych warunkach uczuciem stałym jest ból i niepewność, wszystko zdaje się funkcjonować niczym w raju. Kolejne poznawane postaci tylko utwierdzają nas w tym przeświadczeniu. Koledzy głównego bohatera ze szkoły, współpracownicy, Sonia, w której Jurek zakochuje się, czy w końcu pacjenci – zdają się wieść życie pozbawione poważniejszych trosk. Czas umilają im pikniki, piłka nożna, gra w karty, wiersze…

Z czasem jednak atmosfera zagęszcza się. Wojna dociera w końcu także do Tworek. Znikają kolejne osoby. Jedyne co po nich pozostaje, to swoiste memento mori: „Jestem z Berdyczowa”. Choć ich los jest przed nami długo skrywany, domyślamy się prawdy. Pod pozornie prostą opowieścą kryje bowiem Bieńczyk wielką narrację – Zagładę.

PrzezroczystoscDopiero w tym momencie dostrzegamy rolę języka. To, co wcześniej zdawało się być grą, zabawą słowem („Jak we wtorek, to do Tworek”.), okazuje się być celowym zabiegiem mającym ukazać, jak opowiada sam autor, „oznaki rozpadu języka wobec katastrofy, oznaki jego bezradności wobec niemożności wypowiedzenia Zagłady”.

Pamięć – nasz obowiązek
Jest w tej opowieści jeszcze jedna warstwa – pamięć. W jednym z ostatnich fragmentów książki czytamy: „Przychodzę więc nawoływany, przesyłkę odbieram, własnym podpisem ten nieproszony, nieadresowany dar na tylu stronach kwituję i wołam was, bo może i z was ktoś przyjdzie, ktoś przybędzie do mojej ławeczki (…), sygnujcie na nowo, potwierdźcie, pokwitujcie, podpiszcie kiedyś odbiór, dorzućcie, wy wszyscy dziś niby imienni, swoje post, postscriptum”.

Bieńczyk traktuje pamięć jako obowiązek. Nas, żyjących, wobec tych, którzy odeszli. Bierze się on z pragnienia, aby i nas ktoś zapamiętał. My, dziś niby imienni, ale przecież nie na zawsze, nie na pewno, rozumiejąc powinność wobec umarłych, nakładamy ją na tych, którzy przyjdą po nas. Pamiętamy i prosimy o pamięć. Zróbmy więc jak prosi. Podejdźmy do jego ławeczki i poznajmy opowieść, którą ma dla nas. Warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Required fields are marked *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>